Nic dodać, nic ująć. Jak pewnie większość "młodych ludzi" trafiłem na "Popiełuszkę" do kina, gdy nasza szkoła przygotowała wyjazd na ten film, abyśmy stali się "prawdziwymi Polakami". Plakaty tego obrazu były wszędzie (wydaje mi się, że producent wydał więcej na promocje, niż na samą produkcje!), ale wracając do sprawy - nastawiony negatywnie zaskoczyłem się i to bardzo. Spodziewałem się kolejnego polskiego gówna 'ala Jaki-ten-Adamczyk-jest-podobny-do-papieża! Okazało się, że film spokojnie można obejrzeć i nie psioczyć. Jedyne co psuje obraz, to sprawa fabuły - jako osoba, która losy Jerzego Popiełuszki, a raczej św. Jerzego zna bardzo dobrze, byłem rozczarowany, że pewne fakty z życia pominięto. Co prawda da się to wytłumaczyć (ograniczony czas projekcji), ale przecież to jest film biograficzny/historyczny i takich rzeczy tolerować nie można. Poza tym to bardzo słaba "gra" aktorów drugoplanowych. Sam Woronowicz zagrał wspaniale, wiernie odtworzył emocje, które Popiełuszce musiały towarzyszyć tuz przed śmiercią.